
Pamiętam to jak dziś. Pierwszy raz w Budapeszcie, mała, trochę obskurna knajpka gdzieś w bocznej uliczce. W powietrzu unosił się zapach, którego nie da się zapomnieć – mieszanka papryki, smażonej cebuli i czegoś głębokiego, mięsnego. Zamówiłem gulyás. Kiedy kelner postawił przede mną miskę parującej, czerwonej zupy, zrozumiałem, że wszystko, co do tej pory jadłem w Polsce pod nazwą „gulasz węgierski”, było tylko bladym cieniem oryginału. To było objawienie.
Spis Treści
ToggleTa gęsta, sycąca zupa rozgrzewała od środka i sprawiała, że człowiek czuł się po prostu szczęśliwy. Po powrocie do domu byłem zdeterminowany, żeby odtworzyć ten smak. Zajęło mi to lata prób i błędów, dziesiątki spalonych garnków i kilka kulinarnych katastrof. Ale w końcu się udało. Dziś chcę się z Wami podzielić moim sprawdzonym, dopieszczonym do perfekcji przepisem. To nie jest kolejny zwykły przepis z internetu. To mój własny, sprawdzony przepis na gulasz węgierski, który przeniesie Was prosto nad Dunaj.
Zanim polecą na mnie gromy od rodowitych Węgrów, musimy wyjaśnić jedną, super ważną rzecz. To, co my w Polsce często nazywamy gulaszem – czyli gęsty sos z kawałkami mięsa podawany z plackami ziemniaczanymi albo kaszą – na Węgrzech nazywa się pörkölt. Prawdziwy gulyás, ten od pasterzy (gulyások), to tak naprawdę zupa gulaszowa. Jest rzadsza, pełna bulionu, warzyw i oczywiście mięsa. Jest jeszcze paprikás, czyli taki pörkölt z dodatkiem śmietany. Trochę to zagmatwane, wiem. Ale dzisiaj skupimy się na tym królu, czyli autentycznym gulyás. Mój przepis na gulasz węgierski dotyczy właśnie tej zupy, choć jest na tyle gęsty i sycący, że z powodzeniem robi za danie główne.
Dobry gulasz zaczyna się od dobrych składników. Tu nie ma drogi na skróty. Kiedyś próbowałem oszczędzić na papryce w proszku i kupiłem jakąś najtańszą w markecie. Efekt? Gulasz był gorzki i miał bury kolor. Porażka. Od tamtej pory wiem, że jakość to podstawa. Oto moja lista niezbędników do idealnego gulaszu węgierskiego.
Zacznijmy od serca każdego gulaszu – mięsa. Najlepsza będzie wołowina. Szukajcie kawałków, które lubią długie gotowanie – łopatka, udziec, pręga. Tłuszczyk i kolagen w trakcie duszenia zamienią się w czystą poezję. Ten tradycyjny przepis na gulasz węgierski z wołowiny to klasyka gatunku. Oczywiście, jeśli wolicie, przepis na gulasz węgierski z wieprzowiny też wyjdzie pyszny, będzie po prostu trochę delikatniejszy i szybciej gotowy.
Warzywa to dusza. A królową jest tu cebula. Dużo cebuli! Nie bójcie się jej ilości. To ona po długim smażeniu stworzy słodką, skarmelizowaną bazę dla całego dania. Do tego świeża papryka, najlepiej i czerwona i zielona, dla koloru i smaku. Kilka dobrych pomidorów (latem świeże, zimą z puszki) i oczywiście czosnek. Bez czosnku ani rusz. Czasem, gdy chcę, by danie było bardziej treściwe, dorzucam też ziemniaki i marchewkę – taki przepis na gulasz węgierski z ziemniakami to już pełnoprawny obiad w jednym garnku.
I wreszcie przyprawy – węgierska kropka nad „i”. Słodka papryka mielona, koniecznie węgierska, o głębokim, czerwonym kolorze. To ona nadaje ten charakterystyczny smak i wygląd. Ja zawsze dodaję też odrobinę ostrej papryki dla pazura. Kminek, najlepiej cały, roztarty w moździerzu tuż przed dodaniem, uwalnia niesamowity aromat. No i majeranek, sól i świeżo zmielony pieprz. To wszystko. Żadnych kostek rosołowych, żadnych gotowych mieszanek.
Przygotowanie gulaszu to rytuał. To proces, który wymaga czasu i cierpliwości, ale uwierzcie mi, efekt jest tego wart. Zarezerwujcie sobie wolne popołudnie, włączcie ulubioną muzykę i do dzieła!
Najpierw przygotowania. Mięso kroję w sporą kostkę, tak na dwa kęsy. Solę, pieprzę i odstawiam. Wszystkie warzywa kroję od razu, żeby mieć pod ręką. Cebulę w drobną kosteczkę, paprykę w większe paski, czosnek siekam. Mam taki swój mały system, dzięki któremu niczego nie zapomnę.
Teraz najważniejszy etap – fundament smaku. W dużym, ciężkim garze rozgrzewam smalec (tak, smalec, daje najlepszy smak!) i wrzucam całą tę górę cebuli. I smażę. Długo. Na małym ogniu, mieszając co jakiś czas, aż stanie się idealnie złota, miękka i słodka. To może trwać nawet 15-20 minut. Nie spieszcie się z tym, bo od tego zależy głębia smaku. Kiedy cebula jest gotowa, zwiększam ogień i wrzucam mięso. Smażę je partiami, żeby się ładnie zrumieniło z każdej strony, a nie ugotowało we własnym soku. To zamyka smak w środku. Obsmażone kawałki wyciągam na talerz.
A teraz moment kluczowy, na którym poległem za pierwszym razem. Zdejmuję garnek z ognia na dosłownie minutę. Wsypuję słodką paprykę w proszku i szybko mieszam z tłuszczem i resztkami cebuli. Chodzi o to, żeby uwolnić jej kolor i aromat, ale nie spalić. Jak się spali, będzie gorzka i cały trud na marne. Po 30 sekundach wlewam trochę bulionu wołowego i mieszam, aż powstanie taka gęsta, pachnąca pasta. To jest esencja, na której zbudujemy nasz oryginalny gulasz węgierski.
Do garnka wraca mięso, wlewam resztę bulionu, tak żeby ledwo przykryć składniki. Dodaję kminek, majeranek i czosnek. Mieszam, przykrywam i zmniejszam ogień do absolutnego minimum. I teraz czas. Długie, powolne duszenie to sekret miękkiego mięsa i głębokiego smaku. Wołowina potrzebuje 2-3 godzin, wieprzowina trochę krócej. Zagladam co jakiś czas, mieszam, sprawdzam czy nie trzeba dolać płynu. Na godzinę przed końcem wrzucam ziemniaki i marchew (jeśli używam), a na ostatnie pół godziny świeżą paprykę i pomidory. Dzięki temu warzywa nie rozpadną się na papkę.
Na koniec sprawdzam, czy mięso rozpływa się w ustach. Jeśli tak, to jest gotowe. Próbuję sosu, doprawiam solą i pieprzem. Jeśli jest za rzadki, gotuję chwilę bez przykrywki, żeby odparował. Prawdziwy gulasz węgierski przepis nie wymaga zagęszczania mąką, jego gęstość pochodzi z rozgotowanej cebuli i skrobi z ziemniaków. I gotowe. Ten prosty przepis na gulasz węgierski naprawdę działa.
Choć jestem fanem klasyki, czasem trzeba iść na kompromis. Gdy czas goni, a rodzina głodna, ratuje mnie szybkowar. Taki gulasz węgierski w szybkowarze jest gotowy w niecałą godzinę, a smak wciąż jest rewelacyjny. To mój awaryjny, szybki przepis na gulasz węgierski. Znam też ludzi, którzy przysięgają na przepis na gulasz węgierski Thermomix, mówią, że sam się robi. Może kiedyś spróbuję.
A co jeśli nie jesz mięsa? Żaden problem! Zrobiłem kiedyś gulasz węgierski wegetariański dla znajomych i byli zachwyceni. Mięso zastąpiłem boczniakami i dużą ilością wędzonej papryki, żeby uzyskać ten dymny posmak. Dodałem też czerwoną soczewicę, która fajnie zagęściła całość. Ten gulasz węgierski z papryką przepis w wersji wege jest naprawdę super.
Na Węgrzech gulasz podaje się najczęściej z csipetke albo nokedli – to takie małe, lane kluseczki. Są absolutnie genialne, bo idealnie wchłaniają ten cudowny sos. W Polsce możemy je zastąpić naszymi kluskami kładzionymi, a nawet kluskami śląskimi. Ja osobiście uwielbiam go też jeść po prostu ze świeżym, chrupiącym chlebem, którym można wytrzeć talerz do ostatniej kropli. Kleks gęstej, kwaśnej śmietany na wierzchu to też coś, co świetnie przełamuje smak.
Często pytacie mnie o szczegóły, więc zebrałem kilka najczęstszych pytań w jednym miejscu.
No i to właściwie tyle. Mam nadzieję, że mój przepis na gulasz węgierski zachęcił Was do spróbowania. To danie to coś więcej niż tylko jedzenie. To ciepło, tradycja i serce włożone w gotowanie. Nie bójcie się eksperymentować, dopasujcie go do siebie. Niezależnie czy to będzie klasyczny gulasz z wołowiny, czy szybka wersja wieprzowa, najważniejsze, żeby sprawiło Wam radość. To idealne danie główne na chłodne dni. Smacznego!
Copyright 2025. All rights reserved powered by dlaurody.eu