Pamiętam ten zapach z dzieciństwa. Sobotni poranek, a z kuchni unosi się absolutnie nieziemska woń pieczonego mięsa, ziół i przypraw. To babcia robiła pasztet. I choć od tamtej pory minęło sporo czasu, nic nie zastąpi smaku prawdziwej, domowej wędliny. Sklepowe produkty? Nawet nie próbuję ich porównywać. To zupełnie inna liga. Dlatego właśnie chcę się z tobą podzielić czymś wyjątkowym – sprawdzonym sposobem na pasztet, który sprawi, że już nigdy nie sięgniesz po ten z marketu. Gwarantuję.
Spis Treści
ToggleWiem, wiem. Półki w sklepach się uginają, więc po co? Z trzech powodów: smak, jakość i ta bezcenna mina gości, którzy pytają o przepis. Przygotowując pasztet samodzielnie, masz pełną kontrolę nad tym, co trafia do twojego garnka. Zero chemii, zero wypełniaczy, zero kompromisów. A satysfakcja? Bezcenna. Domowy pasztet, mimo że zrobiony z dobrych składników, często wychodzi taniej niż jego sklepowy odpowiednik. To coś więcej niż jedzenie, to mały kulinarny rytuał, a pytanie „jak to zrobić?” zmienia się w całkiem przyjemną przygodę.
Dobra, zgromadźmy wszystko, co będzie potrzebne. Podstawą jest oczywiście mięso – ja lecę na mieszance wieprzowiny z wołowiną, mniej więcej po pół kilo. Łopatka wieprzowa daje soczystość, a wołowina głębię. Do tego dorzuć dwie spore cebule, ze trzy marchewki i jeden korzeń pietruszki. Jeśli chcesz podkręcić smak na maksa, weź też 200 gramów wątróbki drobiowej, ale bez niej też wyjdzie super. Potrzebne będą jeszcze dwie czerstwe bułki, które namoczymy w mleku lub bulionie (szklanka wystarczy), trzy jajka i cała masa przypraw: sól, świeżo mielony pieprz, gałka muszkatołowa, majeranek, kilka ziaren ziela angielskiego i parę liści laurowych. Na koniec przygotuj sobie trochę bułki tartej i masła do wysmarowania formy.
Serio, nie idź na skróty z paczkowanym mięsem-zagadką. Poproś w mięsnym o zmielenie konkretnych kawałków. Tłustsza wieprzowina (łopatka, karkówka) to gwarancja soczystości. Chuda wołowina to smak. Proste. A jeśli masz ochotę na lżejszą wersję, zrób go na mięsie drobiowym – udka z kurczaka czy indyka będą idealne. Warzywa? Tylko te jędrne i pachnące. To one budują bazę smakową.
Obiecuję, że ten przepis jest prostszy, niż myślisz. Po prostu podążaj za wskazówkami, a efekt przerośnie Twoje oczekiwania.
Najpierw cebula w kostkę i na patelnię, niech się zeszkli. Marchew i pietruszkę obierz, pokrój byle jak, i tak pójdą do gara.
Teraz duży garnek: wrzuć mięso, podsmażoną cebulę, warzywa, liście laurowe i ziele angielskie. Zalej wodą albo bulionem, żeby wszystko było przykryte i gotuj na małym ogniu. Daj mu czas, z półtorej godziny, aż mięso będzie się rozpadać. Jak używasz wątróbki, dorzuć ją na ostatni kwadrans.
W międzyczasie nie zapomnij o bułkach – niech moczą się w mleku. Gdy mięso jest gotowe, odcedź wszystko, ale pod żadnym pozorem nie wylewaj tego wywaru! To płynne złoto. Wywal tylko liście i ziele.
Teraz chwila cierpliwości. Mięso i warzywa muszą ostygnąć. Potem maszynka do mięsa i jedziemy z tym koksem – zmiel wszystko dwa razy razem z odciśniętą bułką. To jest sekret aksamitnej gładkości. Do tej masy wbijasz jajka, sypiesz hojnie przyprawy – nie żałuj soli, pieprzu, gałki i majeranku.
I teraz najważniejsze. Pamiętasz ten wywar? Dolewaj go po trochu do masy, mieszając, aż będzie wilgotna i gładka. To w tym momencie decydujesz, czy pasztet będzie soczysty, czy zamieni się w suchą podeszwę.
Piekarnik na 180°C. Keksówki wysmaruj tłuszczem, obsyp bułką tartą i napełnij masą. Wygładź wierzch i do pieca na godzinę, może ciut dłużej.
Skąd wiedzieć, że jest gotowy? Góra będzie pięknie brązowa, a boki zaczną odchodzić od formy. I po upieczeniu – ręce przy sobie! Zostaw go w formie, niech całkowicie ostygnie. Gorący się rozpada. Cierpliwość to klucz, zresztą nie tylko w tym przepisie. Podobną zasadę widziałam, gdy szukałam inspiracji w innym wariancie pasztetu, gdzie studzenie było równie istotne. Czas pieczenia zależy od foremek, więc po prostu miej go na oku.
Gdy opanujesz już podstawowy przepis, czas na zabawę smakiem. Ten wypiek to idealne pole do kulinarnych popisów. Możliwości są niemal nieograniczone.
Mój pierwszy pasztet był suchy jak wiór. Dlaczego? Bo bałam się tłuszczu i pożałowałam wywaru. To największy grzech. Jeśli zastanawiasz się, co zrobić, żeby był naprawdę soczysty, odpowiedź jest prosta: tłuszcz i wilgoć. Dorzuć do gotowania kawałek boczku albo słoniny. A potem lej ten wywar do masy, aż będzie naprawdę mokra. Nie bój się, woda odparuje w pieczeniu, a zostanie idealna tekstura.
Gdy opanujesz bazę, zaczyna się zabawa. Absolutnym hitem są dla mnie suszone śliwki w pasztecie – ich słodycz jest genialnym kontrapunktem dla mięsa. Możesz też dorzucić do masy podsmażone pieczarki, grzyby leśne, paprykę… co tylko chcesz. Orzechy włoskie dla chrupkości? Odrobina brandy dla aromatu? Proszę bardzo. W ten sposób ten przepis nigdy się nie nudzi. Mięso mielone to w ogóle wdzięczny temat. Ostatnio robiłam z niego genialną zapiekankę z ziemniakami, zupełnie inna bajka, a radość ta sama. A co jeśli nie jesz wątróbki? Po prostu ją pomiń. Chcesz zrobić wersję bezglutenową? Zamiast bułki użyj ugotowanej kaszy jaglanej. To naprawdę proste.
Udało się! Pasztet jest upieczony, wystudzony i gotowy do degustacji. Ale jak go podać, by w pełni docenić jego smak? I jak przechowywać, by cieszyć się nim jak najdłużej?
Wiadomo, król jest jeden: kromka świeżego chleba, gruby plaster pasztetu, ogórek kiszony albo chrzan. Koniec. Ale niech cię to nie ogranicza! Pokrój go w kostkę i rzuć na deskę wędlin obok konfitury z czerwonej cebuli. Będzie hitem na każdej imprezie.
Dobra, a ile to postoi w lodówce? Spokojnie 5 do 7 dni, jeśli dobrze go owiniesz i schowasz do pojemnika. A najlepsze jest to, że pasztet kocha zamrażarkę. Po wystudzeniu pokrój na porcje, zawiń i zamroź. Masz gotowy smakołyk na czarną godzinę, nawet na 3 miesiące. I tyle. Teraz już naprawdę wiesz wszystko. Smacznego!
Copyright 2025. All rights reserved powered by dlaurody.eu